2012-07-08

Chwała Radwańskiej i wielkie znaczenie finału w Wimbledon

Czytałem niektóre komentarze w polskiej Internet i mam dość zaskakujące wrażenie, że Polacy w Polsce chyba nie do końca są świadomi jak wielkim osiągnięciem dla Polski i Polaków jest już sama gra Agnieszki Radwańskiej w finale turnieju tenisowego w Wimbledon w 2012 roku.

Mam wrażenie, że wielu Polaków myśli "Oh, cóż to za osiągniecie?! Przecież przegrała ten mecz. Więc czym się tu zachwycać?"

To prawda, przegrała, ale liczą się też okoliczności tej przegranej, na jakim turnieju przegrała i w jakiej fazie, z kim przegrała i w jakim stylu; jakie uczyniła wrażenie na międzynarodowej bardzo licznej wpływowej i opiniotwórczej publiczności.

Spróbuję krótko przedstawić jak ja to rozumiem. Nie znam się wiele na tenisie, ale przebywając w Anglii, nawet przy okazji i przypadkowo dowiaduję się jak wielkie międzynarodowe znaczenie społeczne, kulturowe, prestiżowe ma tenisowy turniej w Wimbledon.


Proponuję zapoznać się z większą ilością informacji o turnieju w Wimbledon.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wimbledon

Turniej tenisowy w Wimbledon ma znaczenie o wiele większe, niż jakieś tylko krajowe mistrzostwa w dyscyplinie sportu, jak np. mistrzostwa Polski w tenisie, mistrzostwa Polski w piłce nożnej, w skokach narciarskich itp. Na turniej w Wimbledon zjeżdżają się widzowie z innych państw, innych kontynentów!

Jak wyczytałem w prasie, ceny biletów na ten niedzielny mecz finałowy dochodzą do kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu TYSIĘCY Funtów!
"The site saw a 395 per cent surge in traffic overnight for searches for men's finals tickets after Murray booked himself a place in the final.

Viagogo previously predicted that if interest continued to soar, people would be advertising tickets for as much as £45,000. Tickets were listed on the site today for £32,000.


Read more: http://www.dailymail.co.uk/news/article-2169775/Wimbledon-2012-Andy-Murray-British-man-final-74-years-finish-job.html#ixzz1zz5BTzmf
"

Dlatego ten turniej jest naprawdę szczególny i ważny. Wiedzą o tym tenisiści już od młodego wieku.
Dlatego tenisiści grający w Wimbledon mówią w wywiadach o tym, że to "spełnienie ich marzeń".

Jak ja to rozumiem, bo nie znam się na tenisie światowym, to już samo dostanie się do rozgrywek w tym turnieju jest jakimś wyróżnieniem i trzeba już sporo potrafić w grze w tenisa, aby do Wimbledon się wybierać jako zawodnik.

Już przejście przez wcześniejsze fazy eliminacyjne tego turnieju i dopuszczenie do grania o mistrzostwo w finale turnieju Wimbledon, to jest osiągnięcie TAK WIELKIE, że wielu, bardzo wielu znanych tenisistów świata tylko marzy o tym i nigdy im się to nie udaje. Powtarzam... NIGDY!

Weźmy na przykład Anglików albo tzw. Brytyjczyków..
Sam turniej odbywa się w Wimbledon w Londynie i w Anglii! a jednak żadnemu Anglikowi nie udało się dostać do finału tego turnieju, tak jak to się udało Agnieszce Radwańskiej od bardzo długiego czasu. Wielu Anglików próbowało osiągnąć choćby taki sukces jak gra w tym finale, wielu się starało przez całe swoje sportowe kariery... i nie udało im się! Anglicy jakby już stracili nadzieję na to, że "w końcu jakiemuś Anglikowi się to uda", więc swoje nadzieje przenieśli na innych obywateli swojego państwa, czyli np. na Szkota Andy Murraya. Andy Murray jak obserwuję, próbował już kilka razy choćby dostać się do finału.. i też mu się do tej pory to wielkie osiągnięcie nie udawało..

Aż w końcu nadszedł ów szczególny rok, rok wielu przełomowych wydarzeń, rok 2012... Rok ważny dla wielu ludzi... Rok spełniających się marzeń, oczekiwań, przepowiedni...

I oto nareszcie, po 74 jarach = rokach oczekiwania, długiego i pełnego zawiedzionych nadziei, udało się pierwszemu Brytyjczykowi, czyli Szkotowi! (nadal NIE Anglikowi), zakwalifikować to tego meczu finałowego turnieju Wimbledon.

Brytyjczycy nie mają w tej sprawie najmniejszych wątpliwości! Finałowy mecz Murraya jest powszechnie uznawany za "historyczny sukces" i spełnienie marzeń całych pokoleń Brytyjczyków. A przecież Murray wcale jeszcze tego meczu nie zwyciężył!

Kto potrafi rozumieć po angielsku, temu polecam radosne artykuły brytyjskiej prasy:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2169775/Wimbledon-2012-Andy-Murray-British-man-final-74-years-finish-job.html

http://www.independent.co.uk/sport/tennis/andy-murray-ends-britains-74-year-wait-for-a-mens-wimbledon-finalist-with-victory-over-jowilfried-tsonga-7920596.html

Przypadek Andy'ego Murray'a jest trochę podobny do postępów Radwańskiej.. Rok temu też miał szansę, też walczył zacięcie, ale też przegrał.. Wierzyłem wtedy, że za rok, w 2012, lepiej mu się powiedzie... i udało mu się. W tę niedzielę gra w finale.
Oby i Radwańskiej powiodło się lepiej następnym razem!

Andy Murray w momencie zwycięstwa w półfinale, po tym jak wiedział już, że osiągnął swój wymarzony życiowy cel - mecz finałowy, to miał łzy w oczach, ściśnięte gardło i wznosił modły i ręce ku niebu... Tak ważne jest to osiągnięcie! A przecież on jeszcze nie wygrał tego turnieju! To tylko dotarcie do finału!

Podobnie trudna sytuacja jest w rozgrywkach tenisa żenskiego. Od wielu jarów = roków dominują i zwyciężają siostry Williams z USA. Siostry Williams to wielkie mistrzynie i niektórzy nazywają je najlepszymi, najwspanialszymi tenisistkami w całej historii tenisa.

A Agnieszka Radwańska stawiła czoła jednej z nich, Serenie Williams w meczu FINAŁOWYM! I to nie byle jak, bo mimo przeciwności, w tym mimo dokuczającego jej przeziębienia, potrafiła zachwycić momentami zgromadzoną publiczność i specjalistów tenisa światowej rangi.

Co więcej! Mnie się wydaje, że po początkowej dominacji Williams w tym meczu, od początku drugiego seta, Radwańska bardzo się zmobilizowała i po prostu zaczęła wygrywać ten mecz! Serena Williams dostrzegła to i poważnie się przestraszyła w którymś momencie, że ta młoda Polka mogła by z nią ten mecz wygrać, bo jest po prostu dobra!

W trzecim secie na początku był taki moment, że właściwie to każda z nich mogła wygrać! Jednak Williams zdołała opanować swoje nerwy i zmobilizowała się i dzięki swojej wielkiej fizycznej przewadze odzyskała prowadzenie a następnie wygrała ten mecz, ale nerwowo czekając na koniec.
Zwróciłem uwagę jak wielką ulgę i radość miała Williams w momencie zakończenia tego meczu! Aż upadła na kort w tył na plecy i zasłoniła twarz z ulgi i wzruszenia!

W ten sposób nie zachowują się wielcy mistrzowie, którzy dopiero co łatwo ograli jakiegoś bezradnego, podrzędnego, przypadkowego przeciwnika! W ten sposób zachowała się mistrzyni Williams, bo Agnieszka Radwańska napędziła jej sporego strachu!

Według mnie, już nawet w tym roku, Agnieszka Radwańska mogłaby wygrać ten finałowy mecz, nawet przeciw Williams, gdyby nie była tak bardzo osłabiona psychicznie i przede wszystkim fizycznie tym przeziębieniem, dokuczającym jej od kilku dni. Do takich finałowych meczy, zawodniczka powinna być w szczytowej formie i w pełnej wydolności, a nie osłabiona chorobą.
Dlatego Agnieszka Radwańska za swoją dzielną postawę w tym finale zasługuje na wielkie uznanie i szacunek, a nie na lekceważenie i pomniejszanie jej sukcesu. 

Osiągnięcie Radwańskiej w tym finale Wimbledon spróbuję porównać do osiągnięć Adama Małysza. Otóż biorąc pod uwagę popularność i prestiż tenisa w świecie i tego turnieju w Wimbledon w szczególności, to Radwańska grając i przegrywając przeciw Serenie Williams w finale turnieju Wimbledon prawdopodobnie osiągnęła już większą międzynarodową i prestiżową sławę, niż Adam Małysz ze wszystkimi jego zwycięstwami, złotymi medalami i kryształowymi kulami...
Tak to przynajmniej wygląda z punktu widzenia mieszkańca Anglii, Brytanii i kultury anglosaskiej dookoła globu.
A jeśli nawet mylę się w tej sprawie w tym roku, bo ona przegrała ten mecz, to nie będę się już mylił wtedy, kiedy Radwańska taki finałowy mecz w Wimbledon wygra. A Agnieszka Radwańska ma w sobie taki potencjał.

Dlatego wam, Polakom doradzam, doceniajcie nie tylko waszych patałachowatych piłkarzy nożnych z reprezentacji PZPN, pośmiewiska Europy i świata, ale właśnie tę skromną młodą żenę, młodą Polkę, Agnieszkę Radwańską, bo to ona przynosi wam Polakom sporo chwały na skalę międzynarodową!

Czterdzieści i Cztery
+44

No comments:

Post a Comment